piątek, 23 listopada 2012

Zamykam oczy... Trzy metry ponad ziemią

Jego styl i głos, a właściwie wdzięk z jakim śpiewa (soul i fanky, i jazz) poznałam dokładnie w kwietniu 2009 roku. Mowa o Kubie Badachu, bo najpierw poznałam jego solową płytę.

Było to wtedy, gdy wyszła płyta "Tribute to Andrzej Zaucha" pod tytułem OBECNY. I dopiero po tym albumie zaczęłam się bliżej przyglądać stylowi Badacha. Myślę, że to ze względu na jego niszowość. Sam Badach powiedział kiedyś w jednym z wywiadów:
- Nie jesteśmy zespołem, który jest szczególnie obecny w mediach, ponieważ gramy troszeczkę trudniejsze odmiany niż to, co jest ogólnie pojęte jako muzyka pop, czyli rzeczy, które się opierają na czterech maksymalnie sześciu akordach... Jest to zdecydowanie ambitniejsza muzyka.

A zainteresowanie moje nie wzięło się znikąd. Stało się to nie bez powodu. Stało się dlatego, że w powstawaniu tej płyty miał niemały udział jeden z moich ulubionych (jeśli nie ulubiony) polskich pianistów (ech).

Piosenki wykonywane przez Kubę Badacha poznaję do dziś. I jest w sposobie jego wykonu coś takiego, co powoduje, że zawsze robi mi się cieplej wokół serca. Duże wrażenie wywarł na mnie koncert w klubie "Goryl we mgle" na warszawskiej Pradze, grany w marcu tego roku.

Mała, kameralna salka, bardzo akustycznie, choć trochę ciasno. Pierwszy raz zetknęłam się z graniem zespołu na żywo. I nie żałuję, a moment, gdy Kuba uczynił (co podobno na koncertach robi często) z publiczności chór, sprawił, że zapamiętam go do końca życia...

(Panie:
- Lalalalala,
Panowie:
- Lalalalala).

Dziś, pisząc ten post, słucham piosenki Zamykam oczy, która dla odmiany pochodzi z płyty Trzy metry ponad ziemią. Płyta wyszła bodajże rok temu (ale nigdy nie miałam głowy do dat, bo czas to pojęcie względne) i jest to trzecia płyta Poluzjantów. A ja po raz kolejny jestem wzruszona... Dlatego często zamykam oczy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz