piątek, 21 grudnia 2012

Święta – ratunku!!!

Nie lubię świąt! A wręcz nienawidzę. Nie życzę Wam Wesołych Świąt! Pełnych obłudy, sztucznych uśmiechów, braku kultury i jakiegokolwiek wyczucia ze strony - bądź co bądź - bliskich.

Rodzina przy stole, udająca, że się lubi, kocha wręcz, a w głębi serca nie ma w nich nawet wzajemnego szacunku. Zawsze mam odruch wymiotny, jak widzę ten obrazek. I wciąż nie przestaję się dziwić, jak dużo jest w nas chamstwa i prostactwa.

I często zastanawiam się, z czego to wynika, i myślę, że z kompleksów. Bo ludzie dowartościowani, nie pałają taką nienawiścią do drugiego człowieka – nawet odmiennego wyznania, modelu życia, orientacji, koloru skóry czy pochodzenia.

Myślę, że współczesny człowiek zgubił w pogoni za pieniędzmi coś najważniejszego – szczerość w relacjach z bliskimi, i z drugim człowiekiem w ogóle. Tylko bardzo proszę nie mylić szczerości z chamstwem i bezczelnością. To nie jest przyzwolenie na obrażanie ludzi, którzy wybrali inny model życia niż tradycyjny atomowy (2+2).

Umiemy żyć obok zła, nauczmy się wreszcie żyć obok siebie… Tego Wam życzę i sobie!

Fot. Horodecki.net

Gracze Renaty Chaczko raz jeszcze

Zupełnie niedawno zapowiadałam nowość wydawniczą autorstwa Renaty Chaczko „Gracze”. Dziś jestem już po lekturze książki i pora rozliczyć się ze słów, które padły jakiś miesiąc temu.

Przede wszystkim, na tyle, na ile znam Renatę, spodziewałam się, że będzie to mocne uderzenie, ale nie tak mocne (a pruderyjna nie jestem).

Ale po kolei. Wtedy napisałam: Bohaterką książki jest Marta, której życie to weekendowe imprezy, towarzyszący im alkohol i przygody erotyczne, przypadkowy, okazjonalny seks

I to się zgadza, ale Marta jest tylko jedną z bohaterek, postaci z łańcuszka ludzkich relacji, relacji erotycznych. Każda kolejna postać książki jest w jakiś sposób związana z poprzednią. Tym, co je splata, wiąże, łączy jest, mało istotny przedmiot, zapalniczka.

Każda kolejna osoba: Marta, Piotrek, Felicja, Marek, Sylwia, Paweł, Wiktoria, Dominik jest niejako uwikłana w łańcuch zdarzeń, a ich życie jest tylko na pozór szczęśliwe, bo każda z tych osób doznaje bolesnego rozczarowania. Czasem bolesnego dosłownie.

W książce przewijają się dwa motywy – seks i śmierć samobójcza.  Marta przyjeżdża do Wrocławia z zamiarem popełnienia samobójstwa, Paweł odbiera sobie życie w pokoju hotelowym, Wiktoria? Jej koniec jest chyba najbardziej tajemniczy. Nie wiadomo, co się z nią stało…

Kolejne rozdziały w książce to kolejne postaci. Poznajemy je bardzo powierzchownie, dowiadując się trochę o ich życiu i sporo o ich seksie. Seks ten w każdym niemal przypadku nie jest satysfakcjonujący. I to jest chyba najbardziej bolesne. Bo jeśli to prawda – to po co właściwie się wiązać? Po co budować pozornie bliskie relacje?

Ale wróćmy do książki. To, co mi trochę przeszkadzało, to nadmiar wulgaryzmów i kilka (dwa na pewno), zbyt brutalnych, jak dla mnie, opisów. I nie wiem, czy Renata zrobiła to celowo, czy może po prostu tacy jesteśmy? Wulgarni, powierzchowni, płytcy (w sferze uczuć)?

Akcja jest bardzo szybka, ale powoduje ona tylko wzrost ciekawości czytelnika z każdą kolejną stroną książki. A samo zakończenie jest otrzeźwiające. Nagle otwierają się szeroko oczy odbiorcy, który zdaje sobie sprawę, jak bardzo ryzykowne jest wszystko, co robimy. I, że tak naprawdę wszystko to, pociąga za sobą konsekwencje…

Nie chcę pisać konkretnie, bo wtedy nie sięgniecie po książkę, ale polecam jej lekturę tym wszystkim, którym wydaje się, że są panami swojego losu. I obyście nigdy nie musieli się przekonać w chwili, gdy chcecie zbudować coś naprawdę, jak bardzo się mylicie, tak, jak przekonuje się o tym Marta… Za wszystko przyjdzie kiedyś nam zapłacić.

Fot. Wydawnictwo Zysk i Spółka


wtorek, 18 grudnia 2012

Anna Maria Jopek spotkania mistyczne

Ostatnio fani i przyjaciele Anny Marii Jopek zrobili jej na urodziny fantastyczny prezent. Tłumnie i z entuzjazmem wzięli udział w nagraniu dla niej urodzinowego filmu.

A ja dzięki temu zrozumiałam, że każdy ma swoje miejsce na ziemi i nie da się uciekać od siebie samego. Gdyby nie odległość, chętnie sama wzięłabym udział w tym zacnym przedsięwzięciu, o ile ktoś by mi na to pozwolił.

Kiedy Ania Maria Jopek wychodzi na scenę, z człowiekiem dzieje się coś takiego, czego nie sposób wyrazić słowami. Jest w tej artystce jakaś magiczna, niewidzialna siła. Przez cały czas, kiedy AMJ jest na scenie, człowiek ma dreszcze. To jest niczym mistyczne spotkanie, obcowanie z czymś nieprawdopodobnym, magia. Muszę to przeżyć przynajmniej jeszcze raz.

Są takie sytuacje, że im więcej chcemy powiedzieć, tym mniej mądrych słów przychodzi do głowy. Dlatego lepiej czasem po prostu pomilczeć, żeby nie palnąć gafy i się nie wstydzić. Dziś jest właśnie taka chwila. Żadne słowa nie oddadzą tego, co chcę napisać. Dlatego kończę. Polecam słuchać AJM, bo warto, bo dzięki niej stajemy się lepsi…

Zdjęcie jest autorstwa Marcina Kydryńskiego, www.amjmusic.com/pl/photos.html


piątek, 14 grudnia 2012

Teatr Rampa przyjazny dzieciom

Teatr Rampa, mieszczący się na warszawskiej Pradze, to miejsce z wieloletnią tradycją. Jednak zawsze ilekroć myślałam o Rampie, najpierw moim oczom jawiła się odległość i warszawska, niezbyt pochlebna, sława Pragi.

Te dwa czynniki trochę mnie zniechęcały do wizyty w teatrze, ale kiedy się zmuszałam, szybko okazywało się, że mój wybór jest słuszny. Wchodziłam bowiem w inną - wyimaginowaną rzeczywistość i cieszyłam, że nie zrezygnowałam z uczestnictwa w spektaklu.

Doświadczenie Rampy bazuje na połączeniu teatru muzycznego z nowoczesnością treści i formy. A świeżości dodatkowo dodają nowi, młodzi i piekielnie zdolni aktorzy. Rampa jest Teatrem Przyjaznym - przedstawienia są przygotowywane tak, żeby rożni odbiorcy znaleźli w nim coś dla siebie. Teatr ma trzy różnorodne sceny: Dużą, Kameralną i Mrowisko. Na każdej z nich prezentowany jest zróżnicowany repertuar, a dzięki temu można w nim zobaczyć i klasykę, i nowoczesność.

Ale to nie wszystko. w grudniu 2011 roku Teatr Rampa rozpoczął cykl "Familijne weekendy" z myślą o dzieciach. Ideą ich stworzenia było przygotowanie spektakli dla całych rodzin i wyjście naprzeciw oczekiwaniom rodziców, którzy lubią teatr i chcieliby przekazać tę pasję swoim dzieciom.

Założeniem było prezentowanie spektakli dla dzieci i młodzieży o stałej godzinie - 16:00. Jest to bowiem pora dogodna dla rodziców mających małe dzieci. Na początku przedsięwzięcie nazywało się „Familijne niedziele” i obejmowało tylko w jedną niedzielę w miesiącu. Szybko jednak okazało się, że zapotrzebowanie na sztukę jest dużo większe niż przewidzieli organizatorzy. „Familijne niedziele” cieszyły się na tyle dużymi  zainteresowaniem i popularnością, potwierdzanymi co miesiąc stuprocentową frekwencją w teatralnej sali, że trzeba było iść za ciosem. Teatr Rampa stworzył więc weekendy dla rodzin.

Dlatego spotkania dziś nazywają się „Familijne weekendy” i obejmują także soboty, a Teatr Rampa po prawej stronie Wisły jest bodajże jedynym teatrem, mającym w swym repertuarze tak bogatą ofertę dla dziecięcego odbiorcy.

Pomimo że projekt trwa już rok, widownia dużej sceny Teatru Rampa za każdym razem wypełnia się po same brzegi. A to jest najlepszym dowodem na to, że na sztukę pora i czas jest zawsze!


Małgorzata Szewczyk, fot. Teatr Rampa

czwartek, 6 grudnia 2012

Myślenie wizualne czyli widzenie bez patrzenia

Moja koleżanka jest trenerem myślenia wizualnego. Postanowiłam zatem zagłębić się w temat i zrozumieć na czym owo szkolenie polega. Oczywiście skorzystałam z pomocy wujka google i doszłam do takich wniosków.

Myślenie wizualne to nic innego jak umiejętność używania wyobraźni. Jak ktoś słusznie zauważył przede mną - umiejętność „widzenia bez patrzenia”. I co się okazuje, wyobrażać sobie też trzeba umieć. Wymaga to i teorii i praktyki (jak każda inna sztuka).

Myślenie wizualne jest również nazywane twórczą wizualizacją, czyli wykorzystywaniem wyobraźni po to, aby tworzyć rzeczywistość. Wydaje się proste. Każdego dnia każdy człowiek coś sobie wyobraża. Nie są także do tego potrzebne żadne szczególne umiejętności. Po co więc się szkolić?

Jedynym warunkiem jest twórczy umysł. Myślenie wizualne jest zatem sztuką kreatywności. Warto nad tą umiejętnością pracować już z dziećmi, bo wtedy łatwiej będą przyswajać wiedzę i na pewno będą rozwijać swoją kreatywność.

Tym bardziej że dzieci mają naturalną potrzebę wyobrażania sobie wszystkiego, fantazjują i marzą każdego dnia. Ważne jest, aby mieć kontrolę nad tym fantazjowaniem naszych dzieci, bo bardzo łatwo jest stracić kontrolę z rzeczywistością.

Nie udało mi się dotrzeć do technik szkolenia i do informacji na czym tak naprawdę to szkolenie w praktyce polega, ale o tym opowie mi trener myślenia wizualnego - Klaudia Tolman, a wtedy z pewnością Wam o tym napiszę.

rysunek: Klaudia Tolman

sobota, 1 grudnia 2012

Zespół Chemia i "List" czyli mieszanka wybuchowa

I to wybuchowa dosłownie, bo rockowy zespół Chemia nagrał niedawno teledysk do utworu „List” nawiązujący do pierwszego serialu o polskich żołnierzach w Afganistanie.

Teledysk po pierwsze nawiązuje swoją scenerią do serialu, po drugie grają w nim tamtejsi aktorzy.

Piosenka "List" została nagrana w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej (obu możecie posłuchać poniżej). Klamrą spinającą dwie wspomniane produkcje (serial i teledysk zespołu Chemia) jest postać reżysera obu z nich – Macieja Dejczera.

- Utwór wpisuje się w jesienną, melancholijną porę roku i ukazuje wszystkie odmiany utraconej miłości. "List" jest najspokojniejszym, niezwykle charakterystycznym, bardzo nastrojowym, rockowym utworem zespołu z najnowszych propozycji muzycznych, które znajdują się na EP-ce "In the Eye" – tak komentuje przedsięwzięcie lider i wokalista zespołu Chemia, a jednocześnie autor tekstu - Łukasz Drapała.

Osobiście lubię styl jazzowy, ale zespół Chemia potrafił mnie już wielokrotnie przekonać do swoich utworów. A jakie jest Wasze zdanie na temat utworu i teledysku?

video youtube