środa, 28 listopada 2012

Kamil Bednarek: Nadzieja karmi a nie tuczy

Tym razem zacznę od tego, że okazało się, że czytelników mojego bloga jest trochę więcej niż się spodziewałam ;).

Dzisiejszy wpis dedykuję Marcie Muszyńskiej, Agnieszce Górskiej i dwom Martynom (bo lubią) ze względu na temat.

Wczoraj po raz pierwszy usłyszałam piosenkę Cisza z nowej płyty Kamila Bednarka i... słuchałam jej cały wieczór. Jest mniej hałaśliwa niż znane skądinąd Raz, dwa w górę ręce. Styl bardziej balladowy, ale z pobrzmiewającym, charakterystycznym już dla Bednarka kołysaniem.

Na krążku znalazła się także piosenka Marka Grechuty - Dni, których nie znamy, którą Bednarek miał okazję zaśpiewać na festiwalu w Opolu. Całej płyty nie miałam okazji słuchać (jak koleżanki będą tak dobre, że wyślą - posłucham).

Jeśli natomiast płyta jest w takim stylu to mam wrażenie, że Kamil dojrzewa, chociaż jest jeszcze pełen młodzieńczej naiwności. Ale za to z wiarą w to, że nadzieja karmi, a nie tuczy.

wtorek, 27 listopada 2012

Uwikłanie okiem kobiety

Przyznam szczerze, że na kinie kryminalnym się nie znam, ale moim zdaniem mało sensacyjny był ten film. Właściwie tym, co mnie skłoniło do obejrzenia była rola Mai Ostaszewskiej.

Zawiodłam się. Maję dotychczas, tzn. do czasu, gdy nie zagrała w popularnym serialu telewizyjnym, uważałam za dobrą aktorkę. Widziałam kilka odcinków i stwierdzam, że pani aktorka w Uwikłaniu była taka sama, jak w serialu o gotowaniu ;). Nuda i bylejakość.

Pamiętam Maję Ostaszewską z takich spektakli teatralnych, jak: Małe piwo, Anioły w Ameryce, Chciałam ci tylko powiedzieć i tam o dziwo mnie zachwycała. Wchodziła w każdą z tych ról i grała, stawała się postacią. Tu zachwytu brak – zbyt pretensjonalna.

Ale wróćmy do kryminału. Nie jestem zwolenniczką mordobicia, rozlewu krwi i połamanych kości, ale tu poza jedną sceną bójki w toalecie i momentem, kiedy Agacie Szackiej (Mai Ostaszewskiej) były esbek (Andrzej Seweryn) przystawia pistolet do piersi – nie ma scen sensacyjnych. Kilka dosłownie momentów kiedy trochę bardziej się przejęłam, a tym, co mnie mnie irytowało była zbyt powolna akcja. Po godzinie czułam się dokładnie tak, jak na początku filmu.

Jest jedna scena w filmie, którą uważam za dobrą i chyba są to jednocześnie dwie najlepsze kreacje - męskie (a miało być kobieco). Jak mawia mój znajomy - wszystko co dobre jest rodzaju męskiego i w tym przypadku ma to zastosowanie.



Nie mogę się powstrzymać, aby nie odnieść tych słów do rzeczywistości rynku książkowego w Polsce. Dziś wydawcy, zakładając zachowawcze kilkutysięczne nakłady, produkują szmirę, a i tak drżą w obawie, że książka się nie sprzeda. Słowa wypowiedziane w tej scenie przez Seweryna są jakże adekwatne do obecnej sytuacji i to nie tylko na rynku wydawniczym, niestety.

Akcja jest rozwleczona w czasie, a przez to brakuje tu dramaturgii. A na domiar złego w tle wpleciony jest romans głównych bohaterów – jakby na dowód tego, że bez wątku miłosnego, żaden film się nie sprzeda. Myślę, że twórcy mogli się bardziej postarać. Chociaż jak wspominałam, ja kinie się nie znam.

video: youtube.com

niedziela, 25 listopada 2012

Balet, bajka i Piotr Czajkowski

Podczas dzisiejszej zabawy z Julką padła propozycja, aby poczytać. Zasugerowałam, że może jedną z książeczek, które przywiozłam. Po kilku minutach dziecko wbiegło do pokoju i powiedziało: - O balecie - i nie miałam wyjścia... Było o balecie.

Był to Kopciuszek z serii Bajki Baletowe. Nie wiem, ile frajdy sprawiłam Julce, ale mnie samą lektura wciągnęła na tyle, że zaczęłam szukać informacji o początkach baletu, o twórcach najbardziej znanych librett. 

I o ile początki baletu sięgają 1581 roku i dotyczą wystawionego w Paryżu baletu dworskiego, to w II połowie XIX wieku ośrodek centrum baletu przeniósł się do Rosji. To tu powstały największe widowiska baletowe lub jak kto woli - najbardziej znane, przynajmniej w Polsce.

Fakt ten potwierdza także wybór do Bajek Baletowych. Twórcami wszystkich dotychczas wydanych są Rosjanie - Jezioro Łabędzie i Dziadek do orzechów z muzyką Piotra Czajkowskiego, i Kopciuszek do muzyki Siergieja Prokofjewa.


Co to jest balet? To przedstawienie teatralne, w którym mówi się za pomocą tańca. Są cztery czynniki bez których nie ma baletu. Należą do nich: libretto, choreografia, taniec do muzyki i scenografia.

Zaczęło się tak niewinnie, od poczytajmy, a skończyło się na ambitnych pojęciach i zapoznawaniu się z tym, co to jest balet. I jeśli mnie przeczucie nie myli, to nie było to nasze ostatnie popołudnie tematyczne o sztuce baletowej.

fot. sxc.hu

piątek, 23 listopada 2012

Zamykam oczy... Trzy metry ponad ziemią

Jego styl i głos, a właściwie wdzięk z jakim śpiewa (soul i fanky, i jazz) poznałam dokładnie w kwietniu 2009 roku. Mowa o Kubie Badachu, bo najpierw poznałam jego solową płytę.

Było to wtedy, gdy wyszła płyta "Tribute to Andrzej Zaucha" pod tytułem OBECNY. I dopiero po tym albumie zaczęłam się bliżej przyglądać stylowi Badacha. Myślę, że to ze względu na jego niszowość. Sam Badach powiedział kiedyś w jednym z wywiadów:
- Nie jesteśmy zespołem, który jest szczególnie obecny w mediach, ponieważ gramy troszeczkę trudniejsze odmiany niż to, co jest ogólnie pojęte jako muzyka pop, czyli rzeczy, które się opierają na czterech maksymalnie sześciu akordach... Jest to zdecydowanie ambitniejsza muzyka.

A zainteresowanie moje nie wzięło się znikąd. Stało się to nie bez powodu. Stało się dlatego, że w powstawaniu tej płyty miał niemały udział jeden z moich ulubionych (jeśli nie ulubiony) polskich pianistów (ech).

Piosenki wykonywane przez Kubę Badacha poznaję do dziś. I jest w sposobie jego wykonu coś takiego, co powoduje, że zawsze robi mi się cieplej wokół serca. Duże wrażenie wywarł na mnie koncert w klubie "Goryl we mgle" na warszawskiej Pradze, grany w marcu tego roku.

Mała, kameralna salka, bardzo akustycznie, choć trochę ciasno. Pierwszy raz zetknęłam się z graniem zespołu na żywo. I nie żałuję, a moment, gdy Kuba uczynił (co podobno na koncertach robi często) z publiczności chór, sprawił, że zapamiętam go do końca życia...

(Panie:
- Lalalalala,
Panowie:
- Lalalalala).

Dziś, pisząc ten post, słucham piosenki Zamykam oczy, która dla odmiany pochodzi z płyty Trzy metry ponad ziemią. Płyta wyszła bodajże rok temu (ale nigdy nie miałam głowy do dat, bo czas to pojęcie względne) i jest to trzecia płyta Poluzjantów. A ja po raz kolejny jestem wzruszona... Dlatego często zamykam oczy...


środa, 21 listopada 2012

Flow i pogoda ducha...

Dzisiejszy dzień spowodował na pewno, że nóg nie czuję, ale jednocześnie coraz bardziej podoba mi się brytyjski flow (moja interpretacja pojęcia) i pogoda ducha. Choć akurat ten dzień temu sprzyjał, bo na dworze słońce grzało niczym wczesną wiosną.

Coraz bardziej stan ten mi się podoba. Z pewnością dlatego, że napawa optymizmem. Ludzie uśmiechają się do siebie, pozdrawiają cię, nawet jeśli widzą cię pierwszy raz w życiu. Nigdzie im się nie śpieszy i zawsze są skłonni do pomocy. Mam na myśli tubylców, rzecz jasna, a nie ludzi, którzy tu przyjechali.

Jakby tego było mało, tym co mnie naprawdę urzeka są tutejsze widoki, wśród wąskich uliczek, wyłania się nagle teren od ziemi do nieba pokryty zielenią, albo - jeszcze piękniejszy - widok na ocean.

Oczywiście, że można się czepiać, że pada średnio sześć dni w tygodniu, ale i na to znalazłam sposób. Duży i bardzo solidny parasol. Mam nadzieję, że będę miała okazję wypróbować go w najbliższym czasie.

I tak sobie myślę, że wszystko jest kwestią naszego nastawienia. Tutejsze bardzo mi imponuje!


zdjęcie: archiwum autorki

poniedziałek, 19 listopada 2012

Zaczarowana dorożka: Klasyka w pięknym stylu

„Zaczarowana dorożka” to zbiór wierszy dla dzieci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który ukazał się 5 października 2012 roku nakładem wydawnictwa Damidos.

Wiersze Gałczyńskiego – poety-klasyka okresu międzywojennego po raz kolejny zostały uwiecznione w zbiorze dla dzieci. Książka powstała z myślą o dzieciach i dla nich samych. Jest tu także kilka utworów, które zapewnią ucztę dorosłym miłośnikom twórczości poety. Wiele przysmaków – jedna rozkosz.

O wartości tych wierszy chyba nikogo nie trzeba przekonywać, a wszechobecne w nich skrzaty, krasnoludki, zaczarowane dorożki, Kotek-Knotek, a nawet samotna pompa, oddziałują na wyobraźnię zarówno małego, jak i dorosłego czytelnika.

Połączenie bajkowych i czarodziejskich tekstów mistrza słowa z pastelowymi ilustracjami dało zaskakujący efekt. Zresztą oceńcie sami.

W tomie znalazły się wiersze zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Nie mogło zabraknąć w nim Spotkania z matką, Narodzin dzieciątka, Ballady o samotnej pompie, czy a nawet przede wszystkim Rozmowy lirycznej – traktującej o uczuciach kochających się ludzi. Zbiór nie byłby jednak tak magiczny i zaczarowany bez tytułowej dorożki.

Cóż, według Ben Alego,
czarnomistrza Krakowa,
„to nie jest nic takiego
dorożkę zaczarować,
dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
dorożkarza z dorożką…


Musiały się w książce także znaleźć wiersze typowo dziecięce, takie jak: W sprawie Bu, Ćś i Af, Kto wymyślił choinki?, Strasna zaba, czy ten O Kotku-Knotku, którego, to dzieci obok poety, są bohaterami. Wywiązuje się między nimi przezabawny dialog.

Poeta zaczyna: - Oto macie bajeczkę, kotek palił fajeczkę... Co błyskawicznie spotyka się z protestem dzieci: - Kotek fajki nie pali!

Poeta prowokuje je do dyskusji i wciąga w zabawę. - Ach, to nie było tutaj, to był taki kot w butach, hen za górą za rzeką... Pijał kawę i mleko. Na co dzieci odpowiadają: - Znowu błąd, z błędu chryja, bo kot kawy nie pija...

Gałczyński lubił świat dziecka i doskonale go rozumiał. Czuł się w nim dobrze i bezpiecznie. Pewnie dlatego w jego wierszach jest tyle dziecięcej radości i humoru. Utwory te zachwycają coraz to nowe pokolenia odbiorców i przenoszą nas w zupełnie inny wymiar rzeczywistości.



zdjęcie: wydawnictwo Damidos

niedziela, 18 listopada 2012

Gracze Renaty Chaczko czyli o seksie namiętnym i niebezpiecznym

Po "50 twarzach Greya" nastała moda na powieści erotyczne. Pewnie dlatego, że dobra erotyka jest wciąż tym, co się sprzedaje. Wspomniane "50 twarzy..." o ile dobrze pamiętam sprzedało się w milionowych nakładach.

Renatę poznałam w pracy jakieś dwa i pół roku temu. Na początku wydawało mi się, że się nie polubimy - byłyśmy, ba - jesteśmy zupełnie inne, ale chyba właśnie ta różnorodność spowodowała, że nasza znajomość trwa do dziś.

Pod koniec listopada nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka ukaże się powieść pt. "Gracze" autorstwa Renaty Chaczko i będzie to powieść erotyczna. W ogóle mnie to nie zaskoczyło! Renatę zapamiętałam jako dziewczynę bez skromnej i fałszywej pruderii. Jej umiejętność mówienia o seksie i otwartość zawsze powodowały, że czułam się zawstydzona. 

Bohaterką książki jest Marta, której życie to weekendowe imprezy, towarzyszący im alkohol i przygody erotyczne, przypadkowy, okazjonalny seks. Jednak los bywa przewrotny i postawił on na jej drodze Piotra, znanego aktora. To spotkanie powoduje, że życie dziewczyny zmienia się i nabiera barw. Czy na długo? Tego nie wiem, wiem jednak, że seks ten przyniesie więcej rozczarowań niż radości i satysfakcji.

Piotr to mężczyzna bez skrupułów wykorzystujący kobiety i, jak mu się wydaje, prowadzący doskonałe życie. Ale i ten świat zostaje zachwiany przez niejaką Felicję – kobietę, która jest spełnieniem jego najskrytszych marzeń.

Tyle wiemy z opisu wydawnictwa przed ukazaniem się książki. Jak zakończą się losy bohaterów? Osobiście spodziewam się prawdziwej erotycznej bomby. Od autorki wiem, że w książce będą i seks, i romans, uwieńczone morałem. Z niecierpliwością wyczekuję chwili, kiedy będę mogła przeczytać "Graczy". Przewidywana data ukazania się książki to koniec listopada 2012. Postaram się wytrzymać.





zdjęcie: Wydawnictwo Zysk i Spółka

Sen wariata śniony nieprzytomnie

Na początku muszę wytłumaczyć się z pomysłu na prowadzenie prywatnego bloga. Powodów było, jak zawsze, kilka, ale przede wszystkim Konstanty Ildefons Gałczyński, a właściwie jego twórczość, która od kilku lat nieustannie mnie inspiruje, zaskakuje, prowokuje do działania i daje wymierną radość z poczynań.

Blog stworzyłam po to, aby pisać o wszystkim, o czym nie mogę napisać na mini-kultura.pl, bo nie wypada, bo dotyczy innego obszaru kultury, albo w ogóle nie jest z kulturą związane, o tym, co daje mi małe radości i smutki. Będzie też o kulturze tej małej i tej dużej, o książkach, muzyce, sztuce, rozrywce, zabawach i dzieciach, których świat zgłębiam od kilku lat, i który to świat - wciąż z takim samym natężeniem mnie zaskakuje, zadziwia, bawi i zachwyca.

Będzie to czasem sen wariata śniony nieprzytomnie, będzie to kawałek mojego świata uchwycony w migawce, zatrzymany w krótkiej chwili (chwilo trwaj!). Zapraszam do czytania i komentowania, do codziennych odwiedzin. A ja postaram się Wam - czytelnikom, dostarczyć mnóstwa ciekawych wrażeń. Miłego czytania!

fot. archiwum autorki, na zdjęciu: ja, Julka i Kropek