Po raz kolejny doświadczyłam brutalnego zderzenia z realiami. Szczerze mówiąc, nie wiem, co sobie wyobrażałam. Ja zadzwonię, oni udzielą mi informacji i już.
Ale, żeby móc odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie, trzeba znać na nie odpowiedź. W tym przypadku widocznie było inaczej...
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale szanowny Pan Gałczyński doprowadzi mnie do obłędu. Otóż, wczoraj od rana postanowiłam zasięgnąć informacji, co się dzieje w przypadku publicznego odczytania wierszy wieszcza dla większego grona publiczności. Wiecie? Podobnie, jak za emisję piosenki w radiu, trzeba zapłacić tantiemy.
Panie z ZAIKSU, nie znając prawdopodobnie odpowiedzi na to pytanie, przez blisko pół godziny przełączały mnie do kolejnych osób (policzyłam w sumie zostałam przełączona do kolejnych sześciu osób). W końcu doszłam do takiej wprawy, że mówiłam jak automat: - Dzień dobry, nazywam się Małgorzata Szewczyk... Ręce opadają i nie tylko ręce! Ale to nie koniec.
Po tym czasie okazało się, że powinnam była zadzwonić do dyrekcji okręgowej, co oczywiście z wrodzoną cierpliwością, niezwłocznie uczyniłam. Zabawa zaczęła się od początku. To ja podam pani numer...
W końcu podano mi kolejny numer, pod którym trafiłam na kolejnego człowieka i o dziwo - był kompetentny. Choć jak powiedział, że do mnie oddzwoni, straciłam wiarę w powodzenie mego przedsięwzięcia.
Po chwili oddzwonił i wiecie co - na dodatek znał odpowiedź! URATOWANI! A gdzie pointa? Będzie pytaniem: Dlaczego w Polsce jest zatrudnianych tak mało kompetentnych ludzi?
I jeszcze jedno: Panie Konstanty! Czy można być bardziej oddaną fanką Pana twórczości? A choćbym na swojej drodze spotkała jeszcze tysiąc takich firm i tak się nie poddam!!!
dzisiaj wyjątkowo bez zdjęcia
Ale, żeby móc odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie, trzeba znać na nie odpowiedź. W tym przypadku widocznie było inaczej...
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale szanowny Pan Gałczyński doprowadzi mnie do obłędu. Otóż, wczoraj od rana postanowiłam zasięgnąć informacji, co się dzieje w przypadku publicznego odczytania wierszy wieszcza dla większego grona publiczności. Wiecie? Podobnie, jak za emisję piosenki w radiu, trzeba zapłacić tantiemy.
Panie z ZAIKSU, nie znając prawdopodobnie odpowiedzi na to pytanie, przez blisko pół godziny przełączały mnie do kolejnych osób (policzyłam w sumie zostałam przełączona do kolejnych sześciu osób). W końcu doszłam do takiej wprawy, że mówiłam jak automat: - Dzień dobry, nazywam się Małgorzata Szewczyk... Ręce opadają i nie tylko ręce! Ale to nie koniec.
Po tym czasie okazało się, że powinnam była zadzwonić do dyrekcji okręgowej, co oczywiście z wrodzoną cierpliwością, niezwłocznie uczyniłam. Zabawa zaczęła się od początku. To ja podam pani numer...
W końcu podano mi kolejny numer, pod którym trafiłam na kolejnego człowieka i o dziwo - był kompetentny. Choć jak powiedział, że do mnie oddzwoni, straciłam wiarę w powodzenie mego przedsięwzięcia.
Po chwili oddzwonił i wiecie co - na dodatek znał odpowiedź! URATOWANI! A gdzie pointa? Będzie pytaniem: Dlaczego w Polsce jest zatrudnianych tak mało kompetentnych ludzi?
I jeszcze jedno: Panie Konstanty! Czy można być bardziej oddaną fanką Pana twórczości? A choćbym na swojej drodze spotkała jeszcze tysiąc takich firm i tak się nie poddam!!!
dzisiaj wyjątkowo bez zdjęcia