poniedziałek, 25 lutego 2013

Komizm sytuacyjny czyli taka POLSKA

Po raz kolejny doświadczyłam brutalnego zderzenia z realiami. Szczerze mówiąc, nie wiem, co sobie wyobrażałam. Ja zadzwonię, oni udzielą mi informacji i już.

Ale, żeby móc odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie, trzeba znać na nie odpowiedź. W tym przypadku widocznie było inaczej...

Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale szanowny Pan Gałczyński doprowadzi mnie do obłędu. Otóż, wczoraj od rana postanowiłam zasięgnąć informacji, co się dzieje w przypadku publicznego odczytania wierszy wieszcza dla większego grona publiczności. Wiecie? Podobnie, jak za emisję piosenki w radiu, trzeba zapłacić tantiemy.

Panie z ZAIKSU, nie znając prawdopodobnie odpowiedzi na to pytanie, przez blisko pół godziny przełączały mnie do kolejnych osób (policzyłam w sumie zostałam przełączona do kolejnych sześciu osób). W końcu doszłam do takiej wprawy, że mówiłam jak automat: - Dzień dobry, nazywam się Małgorzata Szewczyk... Ręce opadają i nie tylko ręce! Ale to nie koniec.

Po tym czasie okazało się, że powinnam była zadzwonić do dyrekcji okręgowej, co oczywiście z wrodzoną cierpliwością, niezwłocznie uczyniłam. Zabawa zaczęła się od początku. To ja podam pani numer...
W końcu podano mi kolejny numer, pod którym trafiłam na kolejnego człowieka i o dziwo - był kompetentny. Choć jak powiedział, że do mnie oddzwoni, straciłam wiarę w powodzenie mego przedsięwzięcia.

Po chwili oddzwonił i wiecie co - na dodatek znał odpowiedź! URATOWANI! A gdzie pointa? Będzie pytaniem: Dlaczego w Polsce
jest zatrudnianych tak mało kompetentnych ludzi?

I jeszcze jedno: Panie Konstanty! Czy można być bardziej oddaną fanką Pana twórczości? A choćbym na swojej drodze spotkała jeszcze tysiąc takich firm i tak się nie poddam!!!

dzisiaj wyjątkowo bez zdjęcia

wtorek, 19 lutego 2013

Rollercoaster? Mało powiedziane

I znów nie wiem, od czego powinnam zacząć. Od dwóch dni żyję w takiej malignie, że niezupełnie rejestruję to, co się dzieje wokół mnie.

Zapytacie: Dlaczego? No to po kolei. Od dwóch dni, bo właśnie wtedy dowiedziałam się, że mogę wspierać promocyjnie (edytor nie zna słowa, z uporem podkreśla je na czerwono) duże przedsięwzięcie kulturalne dla dzieci.cieszy się na tę wieść moje wewnętrzne dziecko (!). A oprócz tego organizuję drugie nieco mniejsze.

To mam już dwa powody do pozytywnego zakręcenia, niewyspania, przemęczenia, utraty kontaktu z rzeczywistością. I znów pokutuje stwierdzenie, że w życiu przypadków brak!

Otóż angażuję się w projekt familijny nie przypadkiem, tylko dlatego, że poznałam kiedyś kogoś w odpowiednim miejscu i czasie.

Nie mogę na razie pisać konkretnie, bo projekt jest w fazie wstępnej. Właściwie to dwa projekty. Drugi mój autorski, ale więcej Wam napiszę, jak będę pewna, że lecimy!

Ufff, strasznie chaotycznie dziś, wiem, ale nie umiem inaczej...

Aha! Dziękuję nieustająco: Klaudii, Kasi i Patrycji. Bez Was nie byłabym teraz tu, gdzie jestem :).

fot. sxc.hu

niedziela, 10 lutego 2013

Chcieć to móc czyli o fundacji Przedsiębiorcza Kobieta

O fundacji Przedsiębiorcza Kobieta słyszałam już nie raz, ale dopiero wczoraj (9 lutego 2013 roku) miałam okazję dotknąć tego, do czego potrafi zmobilizować i okazało się, że był to czas spędzony w twórczej atmosferze (pomimo sobotniego poranka).



Na warsztat poszłam tak naprawdę z dwóch powodów. Po to, aby przekonać się czym jest wizualne myślenie i zobaczyć jak wyglądają warsztaty prowadzone przez Klaudię Tolman. Zwłaszcza, że kilka dni wcześniej robiłam z nią wywiad o tymże myśleniu w kontekście małego odbiorcy.

Dla mnie samej szkolenie rozpoczęło się nietypowo, bo półgodzinnym spóźnieniem (z reguły jestem przed czasem), a nie był to ani trzynasty dzień miesiąca, ani czarny kot nie przebiegł mi drogi. Ale niech tam. To się zdarza. Z racji tego, że warsztaty odbywały się pod szyldem Przedsiębiorczej Kobiety uczestniczyły w nim same przedstawicielki płci pięknej, chociaż moją ulubioną płcią jest - rzecz jasna - płeć męska.

Pierwszym zadaniem jakie dostałyśmy od trenerki było przedstawienie się w formie rysunkowej. Pomimo że lepiej mi się pracuje ze słowem niż rysuje, wykonałam to zadanie na miarę swoich możliwości.

W drugiej części spotkania każda z nas musiała według schematu podanego przez prowadzącą, narysować i rozpisać swój pomysł na biznes, a następnie przedstawić go pozostałym uczestniczkom. I tu zaczęła się zabawa, ale także kreowanie pomysłów, które musiały spotkać się z opinią pozostałych uczestniczek. Pomysły były naprawdę zaskakujące, nietuzinkowe i a w większości z nich dominowały dzieci.

Co dało mi uczestnictwo w warsztacie? Po pierwsze utwierdzenie się w przekonaniu, że chcieć to móc, a z pomocą ludzi, których czasem przez przypadek spotykasz na swojej drodze można zrobić naprawdę (prawie) wszystko.

Ze swojej strony chcę podziękować Kasi Frelik na stworzenie możliwości udziału w szkoleniu, a Klaudii Tolman za energię, która uskrzydla. Pozostałym uczestniczkom dziękuję za ich zdanie, sugestie, uwagi i inspirację.

Dziewczyny trzymam kciuki za Wasze plany i wierzę w ich powodzenie! W takich momentach czuję, że naprawdę mogę wszystko!
Fot. Przedsiębiorcza Kobieta

piątek, 1 lutego 2013

Mamoko książki do nie-czytania

- Lubisz tę książkę? – zapytałam.  - Przecież tu nie ma ani jednego słowa.
- No bo to jest książka, którą tseba wymyślić – odpowiedziała Julka.

Otóż to! Dzieciaki to kochają. Kilka historii na jednej stronie książki i za każdym razem zupełnie nowa zabawa i zupełnie inna historia. Dzięki temu książeczki o miasteczku Mamoko porywają dzieci już od pierwszych stron… nie-czytania.

Książki o Mamoko to seria przygotowana przez Aleksandrę i Daniela Mizielińskich wydana przez  Dwie Siostry, ciesząca się ogromnym zainteresowaniem rodziców, ale również samych dzieci.

Każda rozkładówka to narysowana panorama miasteczka, zwykle przedstawiająca jakiś dzień lub wydarzenie z życia jego mieszkańców.  Uważne dziecięce oko bez trudu odnajduje równolegle opowiadane historie, opowiadane tylko za pomocą rysunków.

W dużym stopniu uszczegółowione i drobiazgowe ilustracje można oglądać godzinami. Choć czasem kilkugodzinne opowiadanie tego, co się wydarzyło w miasteczku jest nie lada wyzwaniem, bo dzieci nie dają się nabierać i bardzo skrupulatnie odliczają każdą historię z kart książki.

W serii ukazały się: Miasteczko Mamoko, Dawno temu w Mamoko, Mamoko 3000, a także nowa odsłona – Mam oko na litery i Mam oko na liczby.
Fot. Wydawnictwo Dwie Siostry