poniedziałek, 29 lutego 2016

Tata

Relacje dziecka z ojcem są bardzo ważne. Myli się ten, kto uważa, że nie są one dziecku potrzebne, a nieobecność taty pozostaje dla dziecka bez znaczenia. To myślenie jest błędne, dlatego, że w rozwoju dziecka bardzo ważne są tak zwane „modele męskości”.

Kimś innym jest tata dla córki, a inne są jego relacje z synem. Dzieciństwo to czas, gdy maluch jest wyjątkowo chłonny. Kim jest tata dla chłopca? Można by rzec, że całym światem, podobnie dla córki, chociaż to syn bardziej czerpie wzorce osobowe właśnie z ojca.

Tata jest autorytetem – „tata by tak nie zrobił”, bohaterem – „mój tata pomógł sąsiadce”, osobą, która wie wszystko najlepiej – „zapytam tatę”, kimś, kto jest gwarantem poczucia bezpieczeństwa – „z tatą niczego się nie boję”, ale też potrafi wymagać i być konsekwentny – ciekawe, co na to tata”. To ktoś, kto jest po prostu doskonały.

Wydawnictwo Dwie Siostry ukazuje przepiękny i niezwykły portret taty, widziany oczami właśnie kilkuletniego chłopca. Dla każdego z nas tata był przecież bohaterem. Książka Dwóch Sióstr pod tytułem „Tata” jest to zbiór zabawnych i wzruszających historii, w których poznajemy tatę kilkulatka, ale obraz ojca jest dokładnie taki, jakim widzi go syn.

Autorem tekstu jest holenderski mistrz dowcipnych opowiadań o zwierzętach Toon Tellege. Ilustracje do książki wykonała Rotraut Susanne Berner, popularna i ceniona niemiecka ilustratorka oraz graficzka, autorka książek obrazkowych dla dzieci i młodzieży, laureatka wielu wyróżnień, w tym specjalnej nagrody Deutscher Jugendliteraturpreis za całokształt twórczości. Trzykrotnie nominowanae ą do nagrody im. Hansa Christiana Andersena. Jest autorką m.in. ilustracji do „Ulicy Czereśniowej”.

Książka „Tata” jest staranie przetłumaczona przez Jadwigę Jędryas i ładnie wydana na dobrej jakości papierze.

Małgorzata Szewczyk, fot. Wydawnictwo Dwie Siostry

środa, 24 lutego 2016

Góra Tajget

Temat drugiej wojny światowej jest wciąż mocno obecny i bardzo eksploatowany w literaturze. Zwłaszcza w obliczu tego, co dzieje się obecnie w Europie i na świecie. Anna Dziewit-Meller wykorzystuje bardzo realistyczny obraz wojny i przemocy wojennych.

Ania Dziewit robi coś jeszcze. Od początku do końca wyzwala emocje podczas lektury. I to jest najmocniejszą stroną tej książki. Zanim po nią sięgnęłam, słyszałam dużo opinii, wysłuchałam wielu wywiadów i właściwie bałam się ją przeczytać. Mój strach był uzasadniony.

Dziewit pisze o wojnie na Śląsku. Przedstawia nam kilku bohaterów i ich los. Jednym z nich jest współczesny mężczyzna, który właśnie został ojcem – Sebastian. Jednak w jego spokojne życie wkrada się strach, bo oto nagle dowiaduje się on, co miało miejsce w starym szpitalu, tu, gdzie obecnie ma on aptekę.

Oprócz Sebastiana poznajemy między innymi Gertrudę Luben, dowiadujemy się, jakie miała dzieciństwo i czym zajmowała się w czasie wojny. Poznajemy jej wojenne zbrodnie. Jest też Zefka zesłana na roboty w Niemczech.

Emocje są silną stroną książki, ale są też słabe. Mam wrażenie, że autorka sama nie daje sobie szansy na rozwijanie historii i dojrzałą stylistykę. Może dlatego, że za bardzo skupiła się na emocjach, które wracają jak wyrzut sumienia, bo przypominają wojenne historie i zbrodnie. Na przykład dzieci, które rodzą się słabe i upośledzone są wywożone nad urwisko i strącane do przepaści. Na przykład gwałty dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej, która wkraczała na Śląsk…

Trudno jest czytać tę książkę i trudno jest po lekturze nie myśleć o wojnie, o zbrodniach na ludziach, czy o holocaucie. Zwłaszcza w kontekście współczesnych wydarzeń.