wtorek, 19 lutego 2013

Rollercoaster? Mało powiedziane

I znów nie wiem, od czego powinnam zacząć. Od dwóch dni żyję w takiej malignie, że niezupełnie rejestruję to, co się dzieje wokół mnie.

Zapytacie: Dlaczego? No to po kolei. Od dwóch dni, bo właśnie wtedy dowiedziałam się, że mogę wspierać promocyjnie (edytor nie zna słowa, z uporem podkreśla je na czerwono) duże przedsięwzięcie kulturalne dla dzieci.cieszy się na tę wieść moje wewnętrzne dziecko (!). A oprócz tego organizuję drugie nieco mniejsze.

To mam już dwa powody do pozytywnego zakręcenia, niewyspania, przemęczenia, utraty kontaktu z rzeczywistością. I znów pokutuje stwierdzenie, że w życiu przypadków brak!

Otóż angażuję się w projekt familijny nie przypadkiem, tylko dlatego, że poznałam kiedyś kogoś w odpowiednim miejscu i czasie.

Nie mogę na razie pisać konkretnie, bo projekt jest w fazie wstępnej. Właściwie to dwa projekty. Drugi mój autorski, ale więcej Wam napiszę, jak będę pewna, że lecimy!

Ufff, strasznie chaotycznie dziś, wiem, ale nie umiem inaczej...

Aha! Dziękuję nieustająco: Klaudii, Kasi i Patrycji. Bez Was nie byłabym teraz tu, gdzie jestem :).

fot. sxc.hu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz