Przyznam szczerze,
że na kinie kryminalnym się nie znam, ale moim zdaniem mało sensacyjny był ten
film. Właściwie tym, co mnie skłoniło do obejrzenia była rola Mai Ostaszewskiej.
Zawiodłam się.
Maję dotychczas, tzn. do czasu, gdy nie zagrała w popularnym serialu
telewizyjnym, uważałam za dobrą aktorkę. Widziałam kilka odcinków i stwierdzam,
że pani aktorka w Uwikłaniu była taka sama, jak w serialu o gotowaniu ;). Nuda
i bylejakość.
Pamiętam Maję Ostaszewską
z takich spektakli teatralnych, jak: Małe piwo, Anioły w Ameryce, Chciałam ci
tylko powiedzieć i tam o dziwo mnie zachwycała. Wchodziła w każdą z tych ról i
grała, stawała się postacią. Tu zachwytu brak – zbyt pretensjonalna.
Ale wróćmy do
kryminału. Nie jestem zwolenniczką mordobicia, rozlewu krwi i połamanych kości, ale tu
poza jedną sceną bójki w toalecie i momentem, kiedy Agacie Szackiej (Mai
Ostaszewskiej) były esbek (Andrzej Seweryn) przystawia pistolet do piersi – nie
ma scen sensacyjnych. Kilka dosłownie momentów kiedy trochę bardziej się
przejęłam, a tym, co mnie mnie irytowało była zbyt powolna akcja. Po godzinie
czułam się dokładnie tak, jak na początku filmu.
Jest jedna scena w filmie, którą uważam za dobrą i chyba są to jednocześnie dwie najlepsze kreacje - męskie (a miało być kobieco). Jak mawia mój znajomy - wszystko co dobre jest rodzaju męskiego i w tym przypadku ma to zastosowanie.
Nie mogę się powstrzymać, aby nie odnieść tych słów do rzeczywistości rynku książkowego w Polsce. Dziś wydawcy, zakładając zachowawcze kilkutysięczne nakłady, produkują szmirę, a i tak drżą w obawie, że książka się nie sprzeda. Słowa wypowiedziane w tej scenie przez Seweryna są jakże adekwatne do obecnej sytuacji i to nie tylko na rynku wydawniczym, niestety.
Jest jedna scena w filmie, którą uważam za dobrą i chyba są to jednocześnie dwie najlepsze kreacje - męskie (a miało być kobieco). Jak mawia mój znajomy - wszystko co dobre jest rodzaju męskiego i w tym przypadku ma to zastosowanie.
Nie mogę się powstrzymać, aby nie odnieść tych słów do rzeczywistości rynku książkowego w Polsce. Dziś wydawcy, zakładając zachowawcze kilkutysięczne nakłady, produkują szmirę, a i tak drżą w obawie, że książka się nie sprzeda. Słowa wypowiedziane w tej scenie przez Seweryna są jakże adekwatne do obecnej sytuacji i to nie tylko na rynku wydawniczym, niestety.
Akcja jest rozwleczona w czasie, a przez to brakuje tu dramaturgii. A na domiar złego w tle wpleciony jest romans głównych bohaterów – jakby na dowód tego, że bez wątku miłosnego, żaden film się nie sprzeda. Myślę, że twórcy mogli się bardziej postarać. Chociaż jak wspominałam, ja kinie się nie znam.
video: youtube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz